wtorek, 28 stycznia 2014

Rozdział 3

      Zmęczona wróciłam do domu. Miałam ochotę położyć się w łóżku i owinąć kołdrą. Jednak wiedziałam, że na dzisiejszy wieczór mam inne plany. Z niechęcią wstałam i podeszłam do szafy z zamiarem wyboru odpowiedniego stroju. Nie miałam pojęcia co powinnam ubrać. Postanowiłam zadzwonić do Alice z prośbą o pomoc. Olśniło mnie. Przecież ja jej nic nie powiedziałam o tym, że idziemy na imprezę do chłopaków. Szybko chwyciłam za telefon i wystukałam jej numer.
- Hej Kats, coś się stało? - odebrała już po dwóch sygnałach. - Przecież widziałyśmy się 10 minut temu.
- Zapomniałam ci powiedzieć o czymś bardzo ważnym. Masz na dzisiaj jakieś plany?
- Hmm... Jest pierwszy dzień szkoły, normalnie powinnam zbierać się na imprezę, ale tego nie robię. Mam zamiar przesiedzieć ten wieczór w łóżku z tabliczką czekolady. A czemu pytasz? Chcesz się dołączyć?
- Wolę nie, ale mam propozycję nie do odrzucenia. Jake zaprosił nas na swoją imprezę. Jak ty nie pójdziesz to ja też nie, ale wiedz, że będzie fajnie. Mówił, że nie będzie tam nikogo ze szkoły, tylko starzy znajomi.
- W co mam się ubrać?!
- Nie spodziewałam się takiej reakcji...
- A jak niby miałam zareagować? Myślałaś, że cię okrzyczę czy coś?
- Noo... Ale wracając to moim zdaniem powinnaś ubrać tę śliczną pudroworóżową sukienkę na grubych szelkach. Do tego te zamszowe szpilki w kolorze karmelu. 
- No nie wiem... A nie będzie lepsza ta czarna bez ramiączek?
- Wszędzie ją zakładasz, a w tamtej wyglądasz naprawdę ładnie.
- Skoro tak uważasz... A ty co ubierasz?
- No właśnie nie wiem... Miałam nadzieję, że mi coś doradzisz.
- To ubierz , którą kupiłaś w środę, jak byłyśmy na zakupach.
- Jesteś pewna? A ona nie jest trochę za krótka?
- Właśnie o to kochanie chodzi, żeby wszystkim wyszły oczy na nasz widok.
- Jasne! Muszę zacząć się zbierać. W sumie nawet nie wiem o której godzinie to się zaczyna.
- No to wpadnij po mnie o 20.
- Ok. No to do zobaczenia!
     Odłożyłam telefon i powolnym krokiem ruszyłam w stronę łazienki. Nalałam gorącej wody do wanny, rozebrałam się i weszłam do niej. Próbowałam się zrelaksować, ale nie potrafiłam. Cały czas myślałam o wieczorze. Może zbyt pochopnie się zgodziłam? Przecież nikogo tam nie znałam, ale w sumie to ostatni pierwszy dzień szkoły w liceum. Trzeba się wyszaleć. Mam nadzieję, że dobrze postępuje i nie będę tego później żałowała.
      Ocknęłam się, gdy była 19. Została mi tylko godzina na przygotowanie się. Szybko wysuszyłam włosy i rozczesałam je. Umyłam zęby i delikatnie się pomalowałam. Następnie poszłam się ubrać. Wzięłam swoją małą, czarną torebkę i włożyłam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Gdy skończyłam przygotowania spojrzałam na zegar. Miałam jeszcze 10 minut do wyjścia. Powoli zeszłam na dół. Skierowałam się do kuchni, gdzie moja mama przygotowywała kolację. Po ukończeniu pełnoletności rodzice przestali mnie kontrolować. Wystarczyło, że powiem im gdzie idę, a oni nie zadawali żadnych zbędnych pytań.
- Mamo, idę na imprezę z okazji rozpoczęcia roku szkolnego.
- Dobrze, bardzo ładnie wyglądasz - powiedziała po czym ucałowała mnie w czoło.
- Nie wiem kiedy wrócę więc nie czekaj na mnie.
- Ok tylko pamiętaj, że nie będę mogła po ciebie przyjechać, bo mam dziś dyżur w szpitalu, a tata jest w delegacji.
- Nie martw się. Poradzę sobie.
     Chciałam nacisnąć klamkę, gdy usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Był to numer nieznany, ale i tak ją odczytałam.

Czekam na ciebie na zewnątrz. Nie powiedziałem gdzie jest impreza, więc nie wiedziałabyś dokąd pojechać.
Jake

     Mimowolnie uśmiechnęłam się z tego wyniku sytuacji. Ostrożnie otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. Przed domem stał czarny, sportowy samochód. Opierał się o niego Jake ze skrzyżowanymi rękami na piersiach. Miał czarne rurki i zwykłą białą koszulkę, która idealnie podkreślała jego umięśnioną sylwetkę. Wyglądał zabójczo przystojnie.
- No ile można na ciebie czekać - powiedział z lekką irytacją w głosie, po chwili uśmiechnął się i dodał. - Ale warto było.
- Musimy jeszcze pojechać po Alice - szybko zmieniłam temat.
- Ładnie wyglądasz gdy się rumienisz, wsiadaj - rzucił i wszedł do samochodu.
     Spełniłam jego prośbę, a raczej rozkaz. Obeszłam samochód i usiadłam na miejscu obok kierowcy.
- Jedź na Wattery Place 86.* od autorek: taka ulica nie istnieje*
- Nie rozkazuj mi - powiedział zirytowany.
- Będziesz łaskaw, o Wielki Jacobie, pojechać po moją przyjaciółkę na Wattery Place? - powiedziałam z sarkazmem.
- Teraz lepiej.
     Przez resztę drogi po Alice nie odezwaliśmy się do siebie. Gdy samochód zatrzymał się pod właściwym adresem, wyskoczyłam z samochodu. Zadzwoniłam do drzwi i po chwili otworzył je jej tata.
- Dobry wieczór, czy jest... - nie dane było mi dokończyć, bo z domu wybiegła dziewczyna, złapała mnie za rękę i wyciągnęła na zewnątrz. - Czyli jesteś.
- Ulala, a to co? Zmieniliście samochód, a ty mi nic nie mówiłaś!
- Nie, niczego nie zmienialiśmy, to jest samochód Jake'a.
- Ulala! Skąd on się tu wziął?
- Przyjechał po mnie, bo nie podał adresu.
- Tak po prostu?! A skąd wiedział gdzie mieszkasz?
- Hmm... Nie myślałam o tym. Zaraz się go zapytam...
- Hej Jake! - zawołała moja przyjaciółka na powitanie, po tym wsiadłyśmy do samochodu.
- Ymm... Mam pytanie... - niepewnie zwróciłam się do chłopaka. - Skąd wiedziałeś gdzie po mnie przyjechać?
- Mam swoje źródła - odparł tajemniczo.
     Gdy dotarliśmy na miejsce i wysiedliśmy z samochodu od razu ogłuszyła nas muzyka. Zauważyłam, że impreza odbywała się w pięknym i wielkim domu. Bez wątpienia jej właściciel miał pełno kasy. Szliśmy w stronę drzwi. Jake, jak przystało na dżentelmena otworzył je przed nami i przepuścił nas w nich. Kiedy weszliśmy do holu rzuciło mi się w oczy, że był zachowany w odcieniach złota. Dalej była kuchnia połączona z salonem, w których górowała szarość. Gdyby nie pełno spoconych ludzi ocierających się o siebie, próbując tańczyć, to powiedziałabym, że dom jest bardzo ładny. Na końcu pokoju były wielkie drzwi do ogrodu.
- Jakbyście chciały się czegoś napić, to wszystko znajdziecie w kuchni - tłumaczył Jake. - Ja idę przywitać się z gośćmi... O idzie tu Tom...
- Cześć dziewczyny, ty naprawdę nie masz chłopaka, Kats?! Wyglądasz oszałamiająco! - powiedział Tom po czym mnie mocno przytulił.
- Dziękuję, aczkolwiek nie podzielam twojego zdania - odparłam, po czym spojrzałam na Jake'a, wydawał się zdenerwowany. Tylko czym? Przecież nie uwagą na temat mojego wyglądu!
- Ja tam wiem swoje... - odrzekł Tom -  A to kto? Anioł czy kobieta? - mówił wpatrując się w Alice, która rzeczywiście wyglądała pięknie.
- Kobieta. Jeszcze... - powiedziała przyjaciółka.
- A co? Zamierzasz umrzeć? Szkoda by było - mówił z szelmowskim uśmiechem. 
- Och już przestań!
- Zadziorna. Lubię takie! - odparł Tom puszczając oczko Alice, na co ona uderzyła go w ramię. 
     Po skończonej konwersacji, Jake gdzieś sobie poszedł, a my całą trójką poszliśmy w stronę kuchni. Chłopak zrobił nam drinki. Rzadko piję alkohol. Nie lubię go, bo jest gorzki i śmierdzący. Jednak muszę przyznać, że te były słodkie, a co za tym idzie pyszne. Wypiłam ich pięć, jak się okazało o pięć za dużo. Przyznaję, że mam słabą głowę, a po tej ilości alkoholu, która płynęła w moich żyłach, nie mogłam ustać na nogach i wszystko dookoła było ukryte za mgłą. Na dodatek moi towarzysze gdzieś poszli i mnie zostawili samą. Chwiejnym krokiem poszłam w stronę ogrodu, aby trochę ochłonąć. Po drodze jakiś facet klepnął mnie w tyłek, ale go zignorowałam. Pewnie gdybym była trzeźwa to zareagowałabym zupełnie inaczej.
     Wyszłam na zewnątrz. Od razu poczułam zimne powietrze na moim ciele. Powoli poszłam w stronę basenu. Okazało się, że na zewnątrz mieli coś takiego! Nie było tam prawie nikogo oprócz jednego chłopaka rozmawiającego przez telefon. Jego sylwetka wydała mi się dziwnie znajoma, więc ruszyłam w jego stronę nie myśląc, po co to robię. Doszłam do niego i powiedziałam:
- Ej! Ja cię skądś znam... - on się energicznie odwrócił w moją stronę, a ja straciłam równowagę, zachwiałam się i wpadłam do basenu. - Cholera! Czemu ta woda jest taka zimna?!
- Bo na dworze jest 15 stopni - okazało się, że moim niedoszłym rozmówcą był Jake, ale on zamiast mi pomóc tylko się śmiał.
- Podaj mi rękę! - zwróciłam się do niego gdy już dopłynęłam do brzegu.
     Kiedy ją wyciągnął w moją stronę, ja tylko ją złapałam i mocno pociągnęłam w moją stronę. Skutkiem było to, że chłopak wylądował w wodzie. Gdy wypłynął na powierzchnię zaczął się śmiać, ja uczyniłam to samo, po czym stwierdziłam:
- Ta woda zepsuła twój idealny wygląd.
     Po tym Jake podpłynął do mnie, nachylił się nad moim uchem i wyszeptał:
- Czyli uważasz, że jestem ładny.
     Nie wiedziałam co powiedzieć. Zamurowało mnie. Dodatkowo stał niebezpiecznie blisko mnie, co dodatkowo było niezbyt komfortowe. Na szczęście uratował mnie Tom.
- Ups... To ja się zmywam. Nie będę wam przeszkadzać w takiej chwili.
- W niczym nie przeszkadzasz - odparłam szybko, po czym momentalnie wyszłam z basenu.
- Och, to teraz umiesz wyjść z wody! - mówił Jake i udawał obrażonego, ale poszedł w moje ślady.
- To ja pójdę po ręczniki. Przydadzą się wam.
- Odwieziesz mnie do domu? - spytałam, gdy poszedł.
- Z tym może być mały problem. Wypiłem kilka drinków i nie mogę prowadzić. Może po kogoś zadzwonisz?
- Hmm... Nikt nie da rady. Muszę znaleźć Alice...
- Z tego co wiem to Alice pół godziny temu pojechała do domu, bo się źle czuła. Chyba wymiotowała.
- Zajebiście! - prychnęłam. - I co ja teraz zrobię? Przecież nie zostanę tu na noc...
- A czemu nie? 
- A dlatego, że jutro jest szkoła?
- To odwiozę cię wcześniej do domu, weźmiesz potrzebne książki i pojedziemy do szkoły.
- Chyba nie mam wyboru. Gdzie mogę spać?
- Chodź, zaprowadzę cię - złapał mnie za rękę po czym pociągnął w stronę domu.
     Na moje szczęście było już mało osób, bo impreza dobiegała końca. Ale i tak ci co zostali dziwnie się patrzyli w naszą stronę. W końcu rzadko się widzi ludzi wracających po kąpieli w basenie w środku nocy! Weszliśmy na piętro i skierowaliśmy się w pierwsze drzwi.
- To jest mój pokój. Chcesz coś do spania?
- Byłabym wdzięczna - odparłam z ulgą.
- Masz - dał mi swoją koszulkę. - Łazienka jest na przeciwko.
     Poszłam we wskazanym kierunku. Wzięłam szybki prysznic, po czym się przebrałam. Ciuch pachniał Jake'm - delikatną miętą. Na szczęście sięgał mi do połowy ud. Powoli wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do pokoju.  Na kraju łóżka siedział Jake ubrany od pasa w dół. Mogłam zauważyć, że jest idealnie umięśniony. I przystojny... Nawet bardzo.
- Co ty tu robisz?
- Zamierzam spać. Dlatego, że inne pokoje są zajęte przez resztę znajomych. A dokładnie tych, którzy siedzieli na dole.
- Ja nie mam zamiaru z tobą spać w jednym łóżku! - krzyknęłam zirytowana.
- Kochanie, ale ja też. Będę spać na podłodze - mówił ze śmiechem wskazując na rozłożony na ziemi koc.
- Mam taką nadzieję - odparłam z ulgą, po czym położyłam się w łóżku. Już po chwili usnęłam.

***
     Obudziły mnie jasne promienie słoneczne. Chciałam przekręcić się na drugi bok z zamiarem sprawdzenia godziny. Ale coś mi to uniemożliwiło. Czyjaś ręka spoczywała na mojej talii. Lekko się przestraszyłam, bo nic nie pamiętałam z wczorajszego wieczoru. Wyswobodziłam się z objęć i przekręciłam. Osobą z którą spałam okazał się Jake!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz