środa, 22 stycznia 2014

Rozdział 2

     Ten rozdział dedykujemy naszej ukochanej kuzynce Karolinie <3


     Stałam, jak wryta. Obok dyrektora stali Mike, Tom no i oczywiście Jake. Wydawało mi się, że jego spojrzenie zatrzymało się na mnie. Zaczerwieniłam się. Każdy z nich ubrany był w czarne rurki nisko opuszczone na biodrach i dopasowaną, białą koszulkę. Poza tym Mike miał jeansową kamizelkę, Tom koszulę w kratę z podwiniętymi rękawami, a Jake skórzaną kurtkę. Wyglądali bardzo przystojnie. Nawet nie zauważyli, że połowa dziewczyn ze szkoły wpatrywała się w nich maślanymi oczami.
- To są nasi nowi uczniowie. Macie być dla nich mili! - jego prośba spotkała się z cichym śmiechem ze strony zebranych. - Wszyscy trzej będą uczęszczać do klasy 3 c. Jak pamiętacie dwie osoby z tamtej klasy zostały zawieszone, a po tym wydalone ze szkoły, więc teraz liczba uczniów się wyrówna. To chyba wszystko. Zapraszam na lekcje.
     Szłam korytarzem do klasy. Byłam wściekła, choć sama nie wiedziałam dlaczego. Przecież nawet ich nie znam! Będą chodzić do mojej klasy. Cieszyłam się, bo Tom jest na prawdę przyjacielski, ale tamci dwaj już mniej. Pewnie wszystkie dziewczyny będą ich zaczepiać i podrywać. Poczułam zazdrość. Nie wiem czemu, bo są mi obojętni, chyba... Moje rozmyślania przerwała Alice:
- Co sądzisz o nowych chłopakach? Ale z nich ciacha!
- Alice... To są właśnie ci, których poznałam na plaży!
- Żartujesz?!
- Nie, jestem absolutnie poważna.
- Ty to masz szczęście!
- No nie wiem...
- Kats! - usłyszałam krzyk za sobą. - Hej, pamiętasz mnie?
- Nie dajesz mi o sobie zapomnieć, Tom.
- Też się cieszę, że cię widzę!. Nie wiedziałem,  że chodzisz do tej szkoły. Będziemy się częściej widywać.
- Nawet częściej niż myślisz, też chodzę do 3c...
- Ooo same dobre wieści. A któż to jest ta szlachetna niewiasta u twego boku? - zapytał z nonszalanckim uśmiechem.
- Serio? A więc, to jest Alice, moja przyjaciółka, a to Tom, mój... kolega?
- Tylko na tyle cię stać? Oczywiście, że przyjaciel! Miło mi cię poznać Alice. Ja wyruszam na poszukiwania dwóch zjebów, którzy powinni stać u mego boku i ...
- Mówiłeś coś Tom? - spytał Mike.
- Nie nic, właśnie opowiadałem jacy jesteście fajni...
- Cześć, Katherine - powiedział Jake.
- Ym... Cześć, Jake, ale wolę Kats. - odpowiedziałam z lekkim zażenowaniem, dlatego, że wszystkie dziewczyny na korytarzu się na nas gapiły.
- Witajcie w Lincoln High! - wtrąciła się Britney, która jakby wyrosła z ziemi tuż obok Jake'a. - Pewnie te dwa kujony zanudziły was na śmierć rozmową o nauce. Ale szybko się to zmieni. Chodźcie za mną to oprowadzę was po szkole. Ale ty jesteś umięśniony! - zaczęła dotykać ich po ramionach, jednak oni tylko odtrącili jej rękę.
- Nie dzięki. Kats już nam to obiecała. - odparł Mike spoglądając na mnie, a ja się tylko uśmiechnęłam zadowolona z tego, że kolejny raz udało mi się utrzeć jej nosa.
- Oj chłopcy popełniacie błąd. Ona nie jest warta waszej uwagi.
- Pozwól, że sami o tym zadecydujemy. - powiedział stanowczo Jake. Robiąc na mnie wielkie wrażenie.
- Chodźcie do klasy. Tutaj panuje niemiła atmosfera - dodał Tom, biorąc mnie za rękę, na co posłałam zwycięski uśmiech Britney.
- Hej... Yyy... Tom, ale klasa jest w drugą stronę, geniuszu.
- No przecież wiem. Ja tylko sprawdzałem waszą orientację.
- Jasne - krzyknęliśmy wszyscy.
     Chłopcy i ja poszliśmy do klasy, jednak bez Alice, ponieważ ona chodzi do 3b. Kiedy weszliśmy do sali, wszystkie oczy patrzyły na nas, a raczej na moich towarzyszy. Jake i Mike usiedli razem w ostatniej ławce, a Tom ku moim zdziwieniu, przysiadł się do mnie.
- No co nie chce siedzieć sam - powiedział, gdy popatrzyłam na niego wielkimi oczami. - Nie przemyśleliśmy, że akurat w tej sali ławki będą podwójne... Chyba nie masz nic przeciwko temu?
- Spoko. przyda mi się wreszcie jakieś towarzystwo.
- Taka ładna dziewczyna i bez towarzystwa...
- Och, zamknij się wreszcie.
- Już zapada cisza - powiedział, po chwili jeszcze dodał. - A co to w ogóle za lekcja?
- Chemia.
- O Boże...

- A co, nie lubisz?

- Nie, ja kocham... - odparł z sarkazmem - co innego.
- Tak też myślałam. Ale za to na drugiej lekcji jest wf.
- Wreszcie coś dla mnie. 
     Niestety rozmowę musieliśmy zostawić na później, bo do sali wszedł nauczyciel.
- Witam was po jakże krótkich wakacjach, a przynajmniej dla mnie.Od dzisiaj znowu zaczyna się męka. Nie myślcie, że cieszę się widząc was, ale wiem, że wam też nie jest z tego powodu do śmiechu. Jak pewnie już wiecie w klasie mamy trzech nowych uczniów: Michaela i Jacoba Adamsów i Thomasa Bennetta. Liczę na to, że w przeciwieństwie do was, oni przynajmniej trochę umieją chemię.
- A ja bym nie liczył - usłyszałam szept Toma.
- Mówił pan coś, panie Bennett.
- Nie, oczywiście, że nie. Przesłyszało się panu.
- Mam nadzieję - odparł nauczyciel i odwrócił się do tablice, by napisać temat.
- To oni są braćmi? - spytałam po chwili.
- Noo i to nawet bliźniakami. Nie widzisz podobieństwa?
- Jakoś nie przyglądałam się im...
- No ja wiem, że przecież cały czas byłaś wpatrzona we mnie.
- Ej, cicho bądźcie! - wysyczał wyraźnie zdenerwowany Jake w naszą stronę.
- Przecież jesteśmy cicho... - odpowiedział Tom.
     Reszta lekcji minęła w spokoju. Nauczyciel gadał coś o roztworach, ale nikt go nie słuchał. Gdy zadzwonił dzwonek oznajmiający przerwę wszyscy od razu zerwali się ze swoich miejsc i wybiegli z klasy.
- To gdzie są szatnie? - spytał Mike.
- Na parterze. Korytarzem prosto, później w lewo, ostatnie drzwi to przebieralnia męska, a przedostatnie damska.
- Dobrze, że mi to mówisz - zaśmiał się Tom.
- Oj ty głupku!
- No co, jestem szczery.
- To do zobaczenia na wf-ie, ja jeszcze pójdę do Alice.
     Weszłam na schody, żeby pójść do koleżanki, która ma klasę na piętrze wyżej. Jednak uniemożliwiła mi to Britney.
- Jeśli myślisz, że możesz ich zgarnąć sprzed moich oczu, to się grubo mylisz! - żachnęła się, po czym machnęła mi rękami przed twarzą.
- Ale o co ci... Aaa! - chcąc się odsunąć straciłam równowagę, bo przecież stałam na schodach.
     Myślałam już, że spadnę jednak ktoś mnie złapał. Poczułam czyjeś ręce oplatające mnie w talii. 
- Nic ci nie jest? - spytał zmartwiony Jake.
- Nie, już wszystko dobrze, dziękuję. 
- Nie ma za co. Już przywykłem... - powiedział po czym delikatnie się uśmiechną.
- Jakie, możesz ją puścić i mi w czymś pomóc? - powiedziała Britney z przesadzoną słodyczą w głosie.
- Raczej nie - odpowiedział jej oschle po czym spojrzał w moje oczy. 
- Idziemy, zaraz zacznie się lekcja i nie zdążymy się przebrać... - spytałam się chłopaka.
- Jasne, chodźmy.
     Koniec końców zrezygnowałam z pójścia do Alice. Wraz z Jake'm  poszliśmy w stronę szatni, jeszcze zahaczyliśmy o moją szafkę, z której wzięłam strój na wf. Trochę spóźniona zaczęłam się przebierać w krótkie, czarne spodenki i luźną czerwoną koszulkę - kolory szkoły. Włosy związałam w luźnego kucyka na czubku głowy i wybiegłam na boisko. Mamy całą klasą zajęcia, ale jednak chłopcy mają innego nauczyciela, co dziewczęta. Gdy pani mnie tylko zobaczyła to krzyknęła:
- Spóźnienie, aż 10 minut! Za karę do końca lekcji biegasz dookoła boiska! - zdenerwowałam się, bo reszta dziewczyn siedziała na trybunach i nic nie robiła, ale przynajmniej bieganie jest lepsze od gapienia się na spoconych chłopaków i wysłuchiwanie drażliwych komentarzy na mój temat.
- Ty to masz szczęście - usłyszałam głos Toma zza pleców. - Będziesz bliżej mnie.
- Oj nie wiem. Mam biegać dookoła boiska, a nie obok ciebie.
- Rusz się Smith! - warknęła nauczycielka.
- Ona jest zawsze taka groźna? - zapytał chłopak z udawanym strachem.
- Lepiej jej nie podpaść, więc idę biegać, bo zaraz zacznie zionąć ogniem.
- To ja idę grać. Będę cię mieć na oku, Kats.
     Biegałam już od 15 minut. Byłam wykończona, nigdy nie przepadałam za zajęciami fizycznymi. Strasznie mi się nudziło. Tylko od czasu do czasu Tom mówił coś śmiesznego w moją stronę. Teraz jednak przestał, bo wraz z resztą chłopców zaczął grać w siatkówkę. Grali na prawdę świetnie, a szczególnie Jake, jakby robił to od zawsze. Teraz przyszła jego kolej na serwowanie. Podrzucił piłkę, zamachnął się i posłał piłkę na drugą stronę boiska. Przeciwnicy ją idealnie przyjęli i przebili na drugą połowę. Widziałam wszystko dokładnie, bo akurat przebiegałam obok siatki. W pewnym momencie Jake wybił się w powietrze, żeby ściąć piłkę, lecz nie trafił w boisko. Znowu trafił w moją głowę, a ja znowu zobaczyłam ciemność i znowu zemdlałam.

***

- Ej Katherine, nic ci nie jest? - spytał Jake.
- Do cholery! Kats!
- Czyli jest z nią wszystko w porządku, proszę pani. Nie ma co się martwić. Nie pierwszy raz mi się to przytrafiło. Zajmę się nią.
     Wziął mnie na ręce tak jak pannę młodą, i przeniósł na pierwszy rząd trybun. Po chwili usiadł, a mnie usadowił na swoich kolanach. Nie miałam nic do gadania, bo cały czas trzymał mnie na rękach. Kiedy próbowałam się wyrwać, on tylko zacieśnił uścisk, jakby bał się, że spadnę. 
- Ty to mnie chyba nie lubisz. Już drugi raz przez ciebie straciłam przytomność.
- Bardzo cię przepraszam, Kats. Nie chciałem tego zrobić, po prostu tak jakoś wyszło...
- Nic się nie stało poza tym, że będę miała nowego siniaka.
- Mogę ci to jakoś wynagrodzić. Może wpadniesz dziś do nas? Urządzamy imprezę na początek roku.
- Nie wiem... A mogę zabrać Alice?
- Pewnie. Tylko tam nie będzie żadnej osoby ze szkoły, tylko nasi starzy znajomi.
- Nie przeszkadza mi to. Nawet lepiej.
- No to jesteśmy umówieni - powiedział i uśmiechnął się tajemniczo.

1 komentarz:

  1. Ohayo ! ( uczę się japońskiego)
    Rozdział jest cudny...
    Jake'owi nie powinno się dawać piłki do rąk.
    Ali mówi ( nie chce jej się logować na bloggera) że rozdział jest genialny... ;)
    Mamy z Al pewne sugestie.
    Mianowicie, że bd miała więcej komentów jak dodasz opcję "anonim ". Nie wszyscy ludzie mają konta.
    Dodatkowo powinnaś usunąć opcję uwierzytelniania, czyli wpisywania tych cyferek przy każdym komentarzu, naprawdę ułatwiłabyś nam wtedy życie.
    Mamy nadzieje że się nie obrazisz za wcześniejsze uwagi .
    Pa i dziękujemy że piszesz rozdziały.
    Fara i Alison

    OdpowiedzUsuń