niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 1


- Co ty jej zrobiłeś?! - powiedział jakiś głos w oddali. 
     Nie byłam pewna czy dzieje się to naprawdę, czy to tylko sen. Jednak wnioskując z tego, że słowa stawały się coraz wyraźniejsze to jawa.
- Nic! Ty źle piłkę rozegrałeś. Nie moja wina, że akurat tędy szła.
- Jasne, zwal na nią, bo jest nieprzytomna.
     Byłam już w pełni świadoma, ale nie otwierałam oczu, czekając na rozwój sytuacji. Szczerze, to trochę mnie to bawiło. Otworzyłam jedno oko, a potem drugie. Zobaczyłam czterech chłopaków, którzy stali nade mną, ale żaden nie przejmował się tym, co się ze mną dzieje.
- To co z nią zrobimy? Mamy ją tu zostawić?
- Tom, ty i te twoje pomysły...
- Hej, ja tu jestem i was słyszę! - przerwałam mu.
- O nasza Śpiąca Królewna się wreszcie obudziła. Strasznie długo spałaś już mieliśmy cię tu zostawić. A tak poza tym jestem Tom, cześć, pamiętasz jak masz na imię?
- Sprawdzasz czy kojarzę fakty, czy chcesz wiedzieć jak się nazywam? - odpowiedziałam śmiejąc się.
- Ok, no dobra rozgryzłaś mnie. - odparł chłopak i posłał mi nonszalancki uśmiech.
   Próbowałam się podnieść na łokciach, ale uniemożliwił mi to straszny ból głowy. Z jękiem upadłam na piasek.
- Oj Jake! Teraz jej pomóż jak ją tak załatwiłeś!
- Mike, nie moja wina, że piłkę mi źle podałeś! - bronił się jednocześnie podając mi rękę i pomagając wstać.
     Lecz kiedy mnie puścił kolana się pode mną ugięły i znów mnie złapał.
- Co się tak właściwie stało? - zapytałam ich.
- No bo... tak jakby dostałaś piłką w głowę, gdy graliśmy w siatkówkę. - tłumaczył się prawdopodobnie Jake.
- Ok, chyba nic mi nie jest. Czy ten świat wiruje? O jednorożec... - dramatyczna pauza - Nie patrzcie się tak na mnie. Tylko żartowałam! Ej ... Yyy ... Możesz już mnie puścić - zwróciłam się do chłopaka.
- Ale nie wiem czy on chce! - mówił z rozbawieniem Tom, przez co oberwał w głowę od trzeciego siatkarza. - Oj no dobra. Ja to Tom, ten przez którego zemdlałaś to Jake - mordercze spojrzenie - ten, którego ręce swędzą to Mike, a ta czwarta niemowa to Will. A więc zdradzisz nam swe tajemnicze imię?
- Katherine, ale wolę Kats.
- Ale ty nadal nie otrzymałaś przeprosin, Jake?
- Tak, jasne, przepraszam - powiedział z drwiną w głosie. - Pasuje ci Tom? Musimy już iść.
- Nie bądź taki. W przeciwieństwie do ciebie chciałbym poznać bliżej naszą nową koleżankę.
- Nie, spoko. Ja też muszę już iść - odparłam z zażenowaniem. - Do zobaczenia.
- No ja myślę! - powiedział Tom puszczając do mnie oko, a ja się do niego uśmiechnęłam i stwierdziłam, że już go lubię w przeciwieństwie do innych. 
- Jesteś pewna, że dasz radę dojść sama do domu? - spytał Mike z troską w głosie.
- Tak, na prawdę wszystko jest dobrze. No to pa.
Miałam już się odwrócić i iść w kierunku domu, kiedy Tom mnie złapał i przytulił z całej siły. Tak, że aż zabrakło mi powietrza.
- Pa Mała! - powiedział.

     Przed pójściem spać poszłam do łazienki, aby wziąć prysznic. Po skończonej czynności podeszłam do umywalki, żeby umyć zęby. Spojrzałam w lustro i zamarłam. Na czole miałam wielkiego, purpurowego siniaka! Jutro pierwszy dzień szkoły i wszyscy będą mieć kolejny powód, żeby się ze mnie naśmiewać. Przecież będę musiała nałożyć mnóstwo pudru żeby to zamaskować. Ze złością położyłam się do łóżka i momentalnie usnęłam.
     Usłyszałam denerwujący dźwięk budzika. Leniwie wysunęłam rękę spod kołdry, żeby go uciszyć rzuceniem o podłogę. Powoli wstałam, przeciągnęłam się i sobie to wreszcie uświadomiłam. Od dzisiaj znowu ta monotonia. Od dzisiaj znowu wracam do szkoły. Od dzisiaj aż przez 300 dni!
     Z niechęcią podeszłam do szafy. Strój miałam przygotowany już od kilku dni. Założyłam krótką, granatową, rozkloszowaną spódniczkę. Na górę - cienki, luźny, brzoskwiniowy sweterek, a pod niego biały podkoszulek, dlatego, że był prześwitujący. Całość dopełniały moje ukochane, białe vansy. Pobiegłam do łazienki, rozczesałam włosy i starałam się jakoś uporać z moim siniakiem. Po 15 minutach nadal był widoczny, ale stwierdziłam, że już nie będzie to wyglądało lepiej. Wzięłam torbę i zeszłam na dół na śniadanie.
- Hej mamuś!
- Cześć kochanie! Co zjesz na śniadanie? Tylko się pośpiesz, bo Nick już czeka.
- Zjem kanapkę w drodze. Nie chcę żeby się znowu denerwował - powiedziałam ze śmiechem i pocałowałam mamę na pożegnanie.
- Powodzenia! - usłyszałam wychodząc. 
     Nick to pracownik mojego taty. Odkąd pamiętam zawsze tu pracował. Ojciec darzy go zaufaniem dlatego tylko on wozi mnie do szkoły. Można powiedzieć, że jest moim szoferem. Weszłam do czarnego range rovera i od razu zobaczyłam uśmiechniętego przyjaciela.
- Znów do szkoły, co?
- Nie przypominaj mi...- mruknęłam pod nosem. Przez resztę drogi Nick już się nie odzywał, wiedział, że mam zły humor i dziś lepiej ze mną nie zadzierać.
     Jak zawsze poszłam do kawiarni, gdzie już na mnie czekała Alice. Miała na sobie ciemnozieloną sukienkę, której kolor idealnie kontrastował z rudymi włosami spływającymi na ramionach kaskadą fal.
- Cześć Kocie! - powiedziała do mnie z radością
- No hej! Mam ci tyle do opowiedzenia...
- Co ty masz na twarzy?! - przerwała mi.
- No właśnie o tym mowa. Jakbyś mi nie przerwała, to bym ci powiedziała!
     Oczywiście przyjaciółka tylko się ze mnie śmiała, ale dla mnie to było raczej nieprzyjemne zdarzenie. Gdy skończyłam i wypiłyśmy naszą kawę, było już za kwadrans ósma. Trzeba iść do szkoły.
    Podeszłam do szafki, żeby odłożyć niepotrzebne książki i usłyszałam za plecami:
- Hej kujonie! Wkuwałaś wczoraj na dzisiejszą lekcję?
- Britney, daj mi w końcu spokój - chciałam już iść, ale Alice przyszła mi z odsieczą.
- Weź ten swój wielki opalony tyłek i blond włosy suche jak szczotka od miotły na salę, bo dyrektor zaczyna przemowę!
- Wiewiórka się odezwała! - odparła, ale wiedziałyśmy, że ją zamurowało, bo już bez słowa poszła.
- Dziękuję - przytuliłam mocno przyjaciółkę.
- Nie ma za co. Chodźmy zająć swoje miejsca.
     Weszłam za nią na salę. Oczywiście się spóźniłyśmy, bo wszyscy się na nas dziwnie patrzyli. Przemowa dyrektora była jak zwykle - długa i nudna. Jednak gdy miał już skończyć powiedział:
- Prawie zapomniałem. Mam jeszcze jedną sprawę... 
I obok niego zobaczyłam...

2 komentarze:

  1. Hej ! Jestem Ali, dzisiaj przypadkiem znalazłam twojego bloga. Szczerze mówiąc zapowiada siędość ciekawie. Więc mam nadzieję że bd pisać nadal. Szalona szczerze mówiąc nie jest genialny, i nie chce cię obrazić ale moglabys nad nim trochę popracować. Ciekawie piszesz więc życzę powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Tu Fara, na twojego bloga trafiłam przez Ali (patrz wyżej ), która zdecydowanie jest wariatką. Narazie powiem tyle ciekawy zarys fabuły. Ale zgadzam się z Al że szablon nie powala na kolana, ale jest okie.
    Fara

    OdpowiedzUsuń